Trasa od dobrych kilku miesięcy trwa nieustannie. Tymczasem Candelaria postanowiła upamiętnić najpiękniejsze chwile ze światowego Violetta Live. Na swoim blogu umieszcza zdjęcia, zdaje relację, swoje uczucia, przeżycia i...
CZAS NA BRUKSELĘ, ALE BEZ BRUGII...
Przyjechaliśmy do Bruskeli, miasta gdzie spędziliśmy kilka dni i mieliśmy:
• Dzień konferencji prasowej• Dzień koncertów• Dzień odpoczynku
Na początek-konferencja prasowa. Konferencja była bardzo miła, bo było ciepło. To znak, że wiosna już się zbliża i ją czuć. Ludzie od razu mają lepszy nastrój, słońce grzeje. W Brukseli była niesamowita pogoda w te dni i zrobiliśmy wiele plenerowych zdjęć, które możecie zobaczyć na blogu. Następnie dzień wolny, a właściwie dwa dni wolnego. Wykonaliśmy parę rzeczy. Najpierw poszliśmy na Grand Place. Co to jest? Główny plac w Bruskeli. Budynki otaczające plac są wykonane w różnych stylach, jednak dominuje styl gotycki i barokowy. Uczyłeś się już o tym w szkole? Więc mówię Wam, że są to dwa style architektoniczne. Były wokół placu, więc nie wiem gdzie wy takie znajdziecie. Piękne i wspaniałe miejsce. Ah, małe wyjaśnienie. Kiedy mówię "my", mam na myśli mnie i mojego Rugga, oczywiście. Zdaliśmy sobie sprawę, że nie pojechaliśmy zobaczyć głównego symbolu miasta. Wiecie co to jest? Nie martwcie się, bo ja też nie wiedziałam dopóki nie przyjechałam do Brukseli. Największym symbolem miasta jest pomnik zwany Mannen Pis.Esta przedstawiający nagiego chłopca, który oddaje mocz do fontanny. Wiąze się z tym wiele legend, ale byłoby bardzo długo o tym opowiadać licząc wszystkie, więc proponuję użyć Wikipedii. Po spacerowaniu z Ruggero, rozstaliśmy się na jakiś czas. Ja jadłam lunch z dziewczynami, a on z chłopakami. Czasami robimy wycieczki razem, a czasem idziemy tylko z dziewczynami coś zjeść. I tak było tej nocy. Jedliśmy z Vero i Barbi, Mechi i Albą w bogatym miejscu. Mieliśmy szczęście, bo zdjęliśmy dwa desery z belgijską czekoladą, które były wspaniałe. Drugi dzień w Belgii. Producenci udostępnili nam czas tak, abyśmy mogli poznać Brugię. Wysłałam mamie parę wiadomości audio mamie. [...] Wiecie co się stało rano w Brugii? Zasnęłam, a oni poszli beze mnie. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja zobaczyć to piękne miasto. Tylko cii, nie powiedziałam nic mamie. Koncerty były fantastyczne z wyjątkiem mojej podróży, ale jak to się mówi: "wpadka".
WYCIECZKA PO AMSTERDAMIE I ROTTERDAM
To był przełom! ¡Hoe leuk is Holland! (w tłumaczeniu: Holandia jest urocza) Naprawdę miło mnie zaskoczył. Wiele osób mówiło mi, że Holandia jest fascynującym krajem. Nie mogłam nie spróbować sera i frykadeli (to ostatnie to rodzaj hot-dogów). Jak już wiesz, muszę zacząć ten wpis... Do ognia Holandia! Koncert odbył się w Rotterdamie, ale mieliśmy trochę wolnego czasu, aby spędzić dzień w Amsterdamie. Na własne oczy widziałam urok tego miasta. Dzień 1: Dzień odpoczynku. Odwiedziłam Amsterdam, a Diego, Alba, Facu i Rugga zaskoczyła przede wszystkich ilość rowerów tam. Jest to środek transportu stosowany przez 99,9% tamtejszej ludności. My oczywiście też nie chcieliśmy zostać w tyle i wynajęliśmy pomarańczowe rowery. Nie zrobiłam zdjęcia, więc musicie je sobie wyobrazić. Tam prawie nie ma samochodów, ale jednak ułatwia to poruszanie się. Dlaczego? Ponieważ jeżdżenie w obie strony nie jest przyjemne. Rowery mogą pojawić się w nieoczekiwanych miejscach łatwo można w kogoś uderzyć. W rzeczywistości Alba wyprzedzała mnie, gdy ja szłam na piechotę. To dopiero przyjaciółka! Kolejną rzeczą jaką zrobiliśmy w Amsterdamie było pójście do muzeum Anny Frank. Jeśli nie przeczytaliście książki o tym, bardzo polecam. To naprawdę szokujące. Czytałam "Pamiętnik Anny Frank" na studiach i bardzo to we mnie uderzyło. Wyobraźcie więc sobie, co czułam będąc tam: w jej domu, widząc jej zdjęcia. Ta historia bardzo mną poruszyła. Muszę przyznać, że poleciało kilka łez. Około 19:00: może wcześniej, może później przygotowywałam się do snu, bo następnego dnia mieliśmy męczący dzień. Dzień 2: Dzień Mediów. Gdy dotarliśmy na miejsce, odbyła się konferencja prasową. Tam jest wielki model Violetta Live! To wspaniałe mieć własną figurkę. Nadszedł czas, aby zrobić mały spacer po Rotterdamie. Z Ruggiem chodziłam po ulicach. Byliśmy na Rotterdam Markthal, niesamowitym rynku pełnym delikatesów, różnych świeżych rzeczy i budynków, które są oszałamiające architektonicznie. Przez ten spacer po rynku z dużą ilością żywności staliśmy się głodni, więc skontaktowaliśmy się z innymi i postanowiliśmy zjeść razem. Zrobiliśmy głosowanie, aby zobaczyć co chcemy jeść wieczorem, bo kiedy przychodzi co do czego, nie ma czasu zapytać, co lubisz, a co nie i potem trudno jest się dogadać. Znowu wybraliśmy pizzę. Pizza należy już do obsady. Mówiąc o koncertach, chcę powiedzieć, że wreszcie mogę odpocząć. Dlaczego? Ponieważ na razie koniec Francji. Na razie! Kocham robić koncerty we Francji, ale przez posługiwanie się tym językiem byłam bardzo zdenerwowana, aczkolwiek myślę że poszło całkiem dobrze. Prawda francuska publiczność? W Holandii ten problem zniknął, ponieważ mówiliśmy po angielsku i myślę, że tym językiem posługuję się jak ryba w wodzie. No cóż, może prawie ryba w wodzie, ale kosztuje mnie to znacznie mniej wysiłku. Występy poszły świetnie i to super doświadczenie, że Violetta Live w Holandii okazało się sukcesem. Teraz następnym celem jest... NIESPODZIANKA!
DWA DNI W DOUBAI NIGDY NIE SĄ ZŁE
Jak mówi tytuł, były dwa dobre dni, a jeśli krótkie to będzie dwa razy dobrze, prawda? Więc to powiedzenie? Pierwsza noc w Douai. Co zrobiliśmy? Wszystko! Mój mężczyzna rzucił się na korytarzu i zrobiliśmy słynny babski wieczór. No faktycznie nie rzucił się na korytarz, bo każdy ma swój pokój, ale zamknął drzwi w pokoju Alby. Jest przeznaczony do nocek z przyjaciółmi. Na początek udaliśmy się do najbliższego supermarketu, żeby zaopatrzyć się w jedzenie. Dużo w tym mojego smutku, bo kupiliśmy tylko zdrową żywność. Zazwyczaj jem tylko zdrowe jedzenie, ale trochę czekolady też kupiłam. Nie było oporu w grupie i na deser były owoce sezonowe, które były pyszne, ale czekolada jest niezastąpiona. Towarzyszem do długich rozmów była Alba, Vero (choreograf) i Laurita (basistka) i ja. Można zobaczyć ich na zdjęciach po posiłku. Zaczęłam pracę, którą kocham. Ja to nazywam "Sprzątanie, Szafa, Cukierki". Robię to często z moją siostrą Agus, idę do domu i mówię: To oddam, to oddam, to oddam, to może być, ale i tak po dwóch miesiącach to oddam. A więc szafę opuszcza tylko to, co trzeba i to czego nie używam. To zadanie "Sprzątanie Szafa Cukierki". Zrobiłam to w Doubai w babski wieczór. Postanowiłam wyrzucić to, co było już zniszczone lub najchętniej oddałabym do muzeum historii, bo jest tak przestarzałe. Jestem ekspertem w przekonywaniu ludzi do uwolnienia części rzeczy, których już nie używam, ponieważ na pewno istnieje ktoś, kto potrzebuje je bardziej niż ja. Więc to, co zrobiliśmy z workiem Laurity myślę, że się przyda. Teraz podczas trasy będę miała lżejszy bagaż, co jest dużym plusem, skoro musimy nosić ze sobą walizki w tę i z powrotem przez cały czas. Kolejnym etapem w Doubai była moja i Rugga miesięcznica. Zapukał do drzwi i powiedział "Cześć, jestem tutaj w rocznicę..." (To kiepski żart, wiem). Powiedział o miesięcznicy i o rzeczach, których nie zapomnę. Kiedy przyjechaliśmy do hotelu w tym wspaniałym mieście, otworzyłam drzwi mojego pokoju i niemal całe łóżko było w płatkach róż, a na nim leżał ogromny bukiet kwiatów. Mówię to poważnie poważnie, że nie kupiłam nawet czekoladek, bo zupełnie zapomniałam, że to dzisiaj. Mój chłopak jest tak romantyczny, ale w przyszłym miesiącu to ja go złapię, aż się zdziwi. A teraz czas na sen, bo jest bardzo późno, ale chciałam podzielić się moimi przeżyciami w tym mieście, które jest ostatnim we Francji. Za każdym razem jest już coraz bliżej do domu, ale... Spokój Cande, skoncentruj się na chwilę! Kocham Was bardziej niż wczoraj, ale mniej niż jutro.
MARSYLIA, NICEA I BELLA
Podeszłam do tego boskiego miasta z wysokimi oczekiwaniami. Dlaczego? Ponieważ mieliśmy 3 dni wolnego i nic nie robiliśmy, więc trochę mnie to nudziło. Haha, kto będzie nudzić się, spać późno i nic nie robić? Cóż, zapomniałam jak to jest trzy dni nic nie robić. Pierwszego dnia postanowiliśmy z Ruggero, że poznamy miasto. Jak już powiedziałam kiedyś, Rugg bierze mapę, aby wiedzieć gdzie znajduje się w mieście, ale i tak zawsze przegrywa z tym i się gubimy. W ten sposób przez przypadek dotarliśmy do portu w Marsylii. Jak tam miło! Było słoneczne popołudnie, a my mogliśmy iść na spacer, który zakończył się naleśnikami z Nutellą i dodatkową Nutellą. (Poprosiłam o podwójnę Nutellę. Bomba!) Kolejne dwa dni wolnego. Mniej spacerujemy, bo Ruggero zgubił mapę. Haha. Tak nparawdę, mniej spacerujemy, bo próbujemy żyć w tym małym hotelu. Hotel i pokoje są naprawdę przyjemne, a my mamy bardzo duże tarasy, które można dobrze wykorzystać. Ale Bóg chciał, żeby Rugg, Facu, Alba i ja poszła do SPA. Oprócz masażu, zrobiliśmy kilka okrążen w basenie z podgrzewaną wodą. Wyobraźcie sobie, jak spędziliśmy ten czas na pływaniu do godziny 21:00 bez przerwy. Pomarszczeni od wody! A teraz kontynuacja opowieści o dniach wolnych. Trzeci i ostatni dzień (niestety). Wszyscy faceci, również osoby techniczne jedli razem na balkonie w pokoju Facu. (jedzenie można zobaczyć na zdjęciu) Aby zakończyć resztę... Wiecie co robiliśmy z Ruggero? Praliśmy nasze ubrania! Fajnie? Cóż, nudne, ale stawiliśmy się, bo musieliśmy to zrobić albo nie i iść w piżamie. To było jedyne ubranie, które zostało czyste. Wypełniliśmy całą wannę i upraliśmy mnóstwo ubrań. Zajęło nam to około 3 godziny razem z mydłem i muzyką. Po krótkiej przerwie koncerty. Z Mechi i Albą, wiemy jak rozpocząć dzień. Zanim pójdziemy na scenę, podziwiamy naszą garderobę. Czasem rozmawiamy, czasem jedno i drugie, czasem nuda, nuda, ale to co zawsze w naszej muzyce jest wspaniałe. Ale to co robimy często, to aby wejść z pełnią energii, śpiewamy "Love on Top" Beyonce. Śpiewamy głośno, a kiedy się kończy jesteśmy już gotowi. W Marsylii fani znali piosenki z "Violetty" i nie zatrzymali się ani na sekundę w śpiewaniu. Geniusze! Co jeszcze? Na razie nie ma nic. Ale bardzo szybko możecie się spodziewać więcej Cande-Newsów, tym razem gdzieś tam na mapie...
CZAS NA STRASBURG I MONTPELLIER
W Strasburgu i Montpellier był przełom. Dwa niesamowiciepiękne miasta. Ich wielkim dziełem, to co mi się podoba to, to że spotkałam tam niesamowitych ludzi, którzy darzą Cię bezwatunkową miłością do wszystkich. Jestem w mieście, w którym nie wyobrażałam sobie, że będę. Starsburh jest boski. Podczas gdy byliśmy tam bardzo, bardzo krótki czas, zaskakiwał mnie na każdym kroku. Katedry i spacery po brukowych, małych uliczkach, a w tle rzeka, która przecina miasto. Bezcenne! No tak, w moim przypadku cenąsą obolałe stopy, bo znowu miałam kłopoty z butami. Nauczyłam się, że buty na platformie nie mają zastosowania na bruku... Wizyta w Strasburgu była króka, ale przyjemna. Poszłam z Facu i Ruggiem zjeść i usiąść w niewielkiej restauracji, gdzie podali nam zupę z warzyw, którą mam na zawsze w pamięci i sercu. Nie powiedziałam jeszcze, jak dotarliśmy do Strasburga. Jesteś zainteresowany? Mam nadzieję, że tak, bo właśnie tu idzie. Przyjechaliśmy z Paryża. Wyjazd do Strasburga trwał około 7 godzin, więc wszyscy członkowie obsady zgodzili się co do menu, które zaproponowano nam w trasie. Pizze są zwycięzcami, więc kupiliśmy niemałą ilość i jedząc oglądaliśmy film "Piła 3". Przyjechaliśmy do Strasburga na około 8:00 rano i śpiąca wyszłam na śniadanie w hotelu. Całą noc oglądaliśmy filmy, a to jeszcze bardziej zwiększyło apetyt. Byliśmy trochę, jak zombie, ale było warto. Teraz Montpellier. W tym boskim mieście mieliśmy urodziny mojej przyjaciółki Alby. Świętujemy możliwie, żeby być szczęśliwym jak najbardziej. W jaki sposób? Dzień w SPA! W dzień urodzin kładziemy się razem z Vero (choreograf), Barbi (makeuprzystka), aby trochę odpocząć i rozluźnić nasze plecy. Było nam to naprawdę potrzebne. Popołudnie, relax i uśmiech. W nocy była impreza z udziałem obsady, muzyków i producentów. Wszyscy byliśmy na karaoke. Śmialiśmy się śpiewając. Jedliśmy razem, a przed 12:00 (w nocy) Alba zdmuchnęła świeczki. Karaoke trwało do późna i nie można było dostać się na scenę. Sukces! Na zakończenie chcę powiedzieć, że czasem jest zmęczona ciągłym przenoszeniem walizek. Wiele razy jedziemy windą do hotelu i nawet nie wiem, gdzie mam mieszkanie, bo zmieniliśmy miejsce w hotelu. Istny zawrót głowy. Ale nie narzekam. Kocham swoją pracę. Sprawia, że czuję się dobrze i mogę dzielić się tym z Wami. Przeczytałam wszystkie komentarze i widzę, że podobają Wam się moje filmiki i blog. To bardzo miłe, więc jeszcze raz dziękuję. Nie płacz, chcę przekazać tylko parę słów. Haha. Do zobaczenia w następnym filmie i poście.
PARYŻ, PARYŻ I JESZCZE RAZ PARYŻ
Mówię o Paryżu. Dlaczego? Kocham go! Jak już powiedziałam mamy kilka dni dla miasta, takiego jak on. Przyszliśmy do restauracji o nazwie Les Deux Molins, gdzie zobaczyliśmy film "Ameli. Słyszeliście o nim? Jeśli nie słyszeliście, może gdzieś go zobaczycie. Jest bardzo dobry. Zastanawiałam się czy film w restauracji wypali, ale to był dobry pomysł, aby się tam spotkać. Podobało mi się tak bardzo, że nie zagościłam tam jeszcze raz, a nawet dwa razy. Pierwszy raz udałam się tam na noc po koncercie. Poszliśmy na romantyczną kolację. Świetnie się bawiliśmy. Muszę zrobić osoby rodział o jedzeniu, bo jest tego dużo. Creme Brule i czekoladowe ciasto-idealne. Tutaj zobaczycie zdjęcia i przyznajcie mi rację. My z Ruggiem zamówiliśmy dwa desery. Dzieliliśmy się, dlatego była wojna łyżeczek, bo nikt z nas nie mógł przestać jeść. Pod koniec naszego pobytu w Paryżu poszliśmy do Cafe Les Deux Molins, ale tym razem nie sam na sam z Ruggero, bo były urodziny Michu. Michu jest moim przyjacielem i jednym z utalentowanych tancerzy, którzy dołączyli do nas na czas koncertów. Był tam zespół, który grał na żywo i zaczął śpiewać z nami. Ruggero wszedł na scenę i zaśpiewał dwie piosenki, a wy wiecie jak on to zrobił? NIESAMOWICIE! Oczywiste. Ale najbardziej wyjatkowy wieczór w Paryżu był kiedy spotkaliśmy naszego Francuza. Mieliśmy już wolne od kilku miesięcy w Buenos Aires i było nam bardzo miło spotkać go ponownie po drugiej stronie oceanu. Damien zaprosił nas na kolację do swojego domu. Spotkanie trwało do późnych godzin nocnych. Najtrudniejsze było wstać wcześnie następnego dnia, ale to było warte wysiłku. Było świetnie! Teraz muszę opuścić Paryż i mam nadzieję, że zobaczę go następnym razem, bo jest to bardzo, bardzo fascynujące miasto. Spotykamy się tym razem już w innym punkcie trasy...
DZIEŃ W DISNEYLANDZIE
Mówię znów o Paryżu, bo byliśmy tam na tydzień. Mieliśmy tam dużo koncertów, ale udało nam się trochę rano i wieczorem po koncertach obrócić po mieście miłości i Wieży Eiffla. Muszę powiedzieć, że pogoda była fantastyczna. Moje wspomnienia z poprzedniego roku w Paryżu: było zimno, czapki, rękawiczki, skarpetki. I choć nie było lato, to nie czuliśmy też zimy. Zima była łagodna. Mieliśmy dzień wolny i postanowiliśmy wykorzystać go maksymalnie, prawda? Wszyscy byli w Disneylandzie. Najpierw, gdy pojawiła się taka inicjatywa nie byłam przekonana do pójścia tam, bo czułam, że to miasto zasłużyło na dzień degustacji. Kiedy wszyscy moi przyjaciele zbierali się do wyjścia, ja wątpiłam i wolałam założyć wygodne ubrania i spędzić cały dzień w domu Myszki Miki. Byliśmy w paczcie 35-osobowej, a w niej muzycy, tancerze, obsada, producenti, więc wyobraźcie sobie, jak dobrze się bawiliśmy wykonując wszystkie atrakcje razem. Wyjechaliśmy o 9 rano z hotelu. Szaleństwo! Powrót było około 19:00 i był trochę inny. Byliśmy bardzo zmęczeni. Długi dzień, jednak dostaliśmy się do wielu zabaw i gier. Szczególnie podobały mi się moje ulubione gry. Kocham to uczucie pustki w moim brzuchu. Gra składa się z "gatunków windy". Rośnie ardzo szybko i nagle przechodzi ponad wszystko i widać cały park i boom! Straszne! Kolejna atrakcja, która bardzo mi się podobała i jest ulubioną Rugga, jest Nemo. Ja się nie wspinałam, ale Ruggero mówił, że ta gra była najlepsza. Wydawalo się dziwne, że gra z rybami może być tak zabawna. Mogę ci coś powiedzieć? A wię tak, rollercoaster jest fajny, ale jeśli jesteś osobą mającą zawroty głowy i strach przed rollercoasterami-nie radzę. Jedyną wadą było to, że Disney nie zaprezentował żadnej księzniczki. Okazuje się, żę w okresie zimowym wolą pozostać w zamku. Zobaczcie kilka filmów Disney'a, bo oprócz spędzenia czasu z moimi przyjaciółmi i siostrą... Co robiliśmy? Kręciliśmy! Smutne było to, że Paryż pożegnał się z Cou i Manu. Nagrywał filmy dla nas wszystkich przez ponad dwa miesiące, ale dla nich to czas powrotu do domu... Płakałam, ale mało, bo nie trzeba wiele zrobić, aby zobaczyć ich ponownie i dalej robić to, co lubimy robić... Teledysk dla Was! A na zakończenie chcę powiedzieć, że gdy zobaczycie filmiki Disney'a będzie się dużo śmiać. Ze specjalnym udziałem genialnego Rugga. To bardzo zabawne. Do zobaczenia w następnym poście. Wysyłam Wam buziaka i przytulasa, ale nie bardzo mocnego.
MODNY PARYŻ
I przybyliśmy do Paryża! Pierwsze wrażenie? Moda i urok są wszędzie! Ludzie chodzą po ulichach w ekstrawaganckich kapeluszach i płaszczach. Tak jak w pierwszym wrażeniem w Paryżu była moda i glamour, dziś postanowiłam porozmawiać o... O czym? O modzie! Jak wiecie mój ubiór nigdy mi nie przeszkadza, ale kocham go! Modowe eksperymentowanie i trochę "inna" odzież to świetna zabawa. Oczywiście moja siostra Jofi doradza mi w różny spsób. Teraz jesteśmy daleko od siebie, ale wysyłam zdjęcia moich kreacji na czacie i bez jej zgody nic nie wkładam. Poczas zwiedzania odbyła się także konferencje prasowe. Do tej pory mieliśmy już trzy. Na konferencjach wygląd jest ważny. Zaczyna się od włosów, poprzez akcesoria i to co kocham, czyli ubrania! Tutaj mam zamiar pokazać trzy zestawy, które założyłam na konferencje, które mieliśmy do tej pory, a w komentarzach powiecie, co sądzicie.
KONFERENCJA W MADRYCIE: W tej kreacji chciałam połączyć wiele kolorów. Mam na sobie żółty sweter, skarpety z designem, krótkie spodenki i czarne buty z cholewami. We włosach szukałam czegoś skomplikowanego i kobiecego, dlatego mam fale w bocznej części. Jeśli mówimy o makijażu... Zauważyliście, jaki mam? Zupełnie nic. Tylko tusz do rzęs i pomadka do ust.
KONFRENCJA W PORTUGALII: Biel i czerń! Wiesz, że te kolory zawsze działają idealnie? Są idealną parą bez walki. Miałam na sobie białą bluzkę z marszczeniami na rękawach. Mam na sobie długie pończochy, które okazały się sukcesem. Do tego dodałam kobiecy kapelusz. Jeśli chodzi o włosy, wstałam rano i powiedziałam: Cande, dziś się nie czeszemy. I wreszcie dodałam moc różowych ust i czarnych oczów.
KONFERENCJA W PARYŻU: Tutaj toniemy w szmaragdowym kolorze. Myślę, że łączy się dobrze z moim kolorem włosów. Suknia ze złotymi elementami, półprzezroczyste rajstopy. Jofi dała mi zielone światło, dlatego postanowiłam nosić turban w kolorze sukni. Włosy? Oczywiście były spokojne, ale za to usta były czerwone. Dobrze, tutaj były trzy zestawy. Teraz możecie powiedzieć, co Wam się podobało. Oprócz porad Jofi mogę śledzić również Wasze.
TOULOUSE+SAN VALENTIN=IDEALNE POŁĄCZENIE
Po wyciecze do Francji, nadszedł czas na Tolouse. To miasto wydaje się niesamowite z kilku powodów, które wymienie poniżej.
1. Jest to miasto pełne młodych ludzi i wielu miejsc kultury.
2. Sklepy wyłożone są deptakami.
3. Na kwadratowych placach postawione są stanowiska, gdzie sprzedają naleśniki.
4. Publicznośc i fani mieli wielka energię.
5. Podoba mi się!!!
To były Walentynki. Prawda jest taka, że nigdy nie obchodziłam tej daty. Nie wiem czy ja czasem za dużo nie myślę... Czasami czuję, że stało się coś w centrach handlowych, gdzie działa wiele cukierni i sklepów z ubraniami, tylko dlatego że kochankowie postanawiają coś sobie kupić. Mam bardzo romantycznego chłopaka, który zawsze myśli o tych wszystkich rzeczach, jak w przypadku San Valentin. On zawsze dba o każdy szczegół, jaki może istnieć i dokładnie planuje niespodziankę na noc. Po wykonaniu dwóch koncertów w Toulouse, Ruggero zrobił mi najlepszy prezent, jaki mogłam dostać. Chcesz wiedzieć, co to było? Więc tutaj jest pewna historia... Jestem fanką kirczaka i brakowało mi Milanese Ile Mama. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, że trudne jest znaleźć Milanese w Europie (a przynajmniej takie było moje zdanie do tej pory). Zaczęłam kłócić się z Ruggero, bo on mówi, ze Milanese są w Mediolanie, a ja mówię, że Milanese jest w Argentynie. Myślę, że ma to sens co mówi, bo Mila=Milan Milan Milan może być... Wiem, wiem... Nie wiem, czy Milan to to samo, co Milanese Argentyna... Chodzi o to, że nie wierzę, że można mieć pożytek z kucharzy w Europie, ale chciał mi pokazać, że to prawda i wziął mnie do Tolouse, do restauracji, gdzie zjedliśmy sałatkę. Fantastyczna! Byłam zadowolona. To były wielkie Walentynki. Momijają Milanesa, użyję mojego bloga, aby serdecznie podziękować moim wszystkim fanom w Tolouse. Czuliśmy tę wielką miłość! Więc zostawiam tu wielkie dzieki za wsparcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz